wtorek, 21 maja 2013

Kolejne guziczki

Podobno kobieta w ciąży naszprycowana jest hormonami, które pomagają jej przejść przez te 9 miesięcy spokojnie i w miarę bezstresowo przygotować się do porodu. Mój Mąż co jakiś czas delikatnie pyta mnie, czy nie czuję się zestresowana, czy nie boje się, jak w ogóle myślę o porodzie właśnie. Sam nie przyznaje się do tego, że mocno to wszystko przeżywa, ale ostatnio został zdemaskowany przez znajomego z pracy - okazało się, że jego koledzy wiedzą na temat jego emocji więcej niż ja :) Biedak... a ja właśnie ciągle zupełnie się nie stresuję, niczego się nie boję, nawet nie przygotowałam się jeszcze zbyt dokładnie. Wyobrażam sobie poród i chyba nawet staram się, żeby te wyobrażenia były w miarę realistyczne (np. pomyślałam, że muszę mieć dużo chusteczek higienicznych bo jak mnie bardzo boli to jednak płaczę...i zasmarkuję się strasznie ;) ). Zawsze oczywiście znajdą się wokół osoby, które taki bezstresowy nastrój zaburzą. Wczoraj rozmawiałam z kuzynką, która niedawno urodziła i opowiadała mi, że ona 2 miesiące przed porodem już była spakowana i kilka razy się jeszcze przepakowywała. A ja mam zamiar jeszcze za tydzień jechać na Mazury na weekend, co ją zupełnie zaskoczyło i uznała, że jestem bardzo odważna (a właściwie pewnie miała na myśli - nieodpowiedzialna).
A jednak dało mi to trochę do myślenia i postanowiłam zacząć się pakować powoli. Na początek pranie, za które zabrałam się właśnie dziś i okazało się, że trochę tego jest :) Ciuchów dla dzieci nazbierało się jakoś strasznie dużo, nawet nie zauważyłam kiedy i skąd, ponadto ręczniki, pieluchy, prześcieradła, kocyki, pokrowce na wózki, foteliki, bujaczki... A potem jeszcze to wszystko trzeba uprasować! Sprawdziłam kilka list w internecie i chyba mam wszystko w domu, co najważniejsze, już niczego nie muszę chyba dokupować. Z zakupów wyprawkowych zostało nam jeszcze jedno łóżeczko, ale jako, że kupujemy je przez internet a na początku bliźnięta podobno dobrze kłaść w jednym łóżeczku - nie ma pośpiechu. Mimo, że czuję się dość przygotowana to zdaję sobie sprawę, że po powrocie ze szpitala będziemy jeszcze biegać po sklepach i gorączkowo kupować różne rzeczy, o których zapomnieliśmy, nie pomyśleliśmy itd.
W weekend zrobiliśmy wstępne przemeblowanie w sypialni. Trudno pomieścić się nam z tym wszystkim, mimo, że mieszkanie nie jest takie maleńkie... zazdroszczę wszystkim, którzy mają osobny pokój dla dzieci... trzeba o tym pomyśleć. Na razie pomyśleliśmy o nowym samochodzie, na tyle dużym, żeby pomieścił nas, dwójkę dzieci, wielki wózek i całą stertę gadżetów koniecznych do obsługi Bąbli. Fajny ten samochód :)

Cieszę się, że mimo 32 tygodnia ciągle czuję się nieźle. Może nie aż tak dobrze jak w czasie majówki (Mazury uzdrawiają mnie i dają mi niesamowite pokłady energii), ale generalnie jest dobrze. W poniedziałek mamy kolejną wizytę i USG, zobaczymy jak czują się chłopaki, którym ewidentnie jest coraz ciaśniej (a mi coraz ciężej), czy moja szyjka nadal jest tak długa, że mogę biegać i skakać, dowiemy się może czegoś więcej o planach Pani Dr wobec mnie.
Jak czytam to, co napisałam to jednak w brzuchu odzywa się mały motylek podniecenia - finisz zbliża się wielkimi krokami! :) idę dopinać kolejne guziczki.



Suwaczek z babyboom.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz