piątek, 28 lutego 2014

8!

Smoki skończyły 8 miesięcy trzy dni temu. Nie robiliśmy imprezy, ale odnotowaliśmy w pamięci.
Podsumowanie na ten czas - Smoki potrafią:
- czworakować pięknie
- siadać i siedzieć tam gdzie chcą, tak długo jak mają ochotę,
- podciągać się (prawie) do stania po delikwencie, którego zaatakują
- mówić: dadada, bababa, mamama, tatata oraz wszelkie gagi, gugi
- szeptać albo przemawiać bardzo głośno
- pięknie jeść z łyżeczki jedzenie z całkiem dużymi kawałkami, a duże kawałki banana top nawet gryzą!
- pić z kubeczka wodę (kiedy się podaje)
- Tygrys pokazuje paluszkiem różne rzeczy
- Koralik zaczyna otwierać łapki przy zabawie w "kosi kosi łapci"
- Tygrys umie toczyć piłeczkę do mnie - tak może się bawić długie minuty, ale nie jest to ekscytujące dla niego
- Tygrys potrafie też nieźle stać, jeśli się czegoś przytrzyma
- potrafią bawić się sami przez kilkanaście nawet minut
- świetnie reagują na siebie nawzajem
- czytają książki (po etapie zjadania ich...)

Mądre książki niewiele więcej im nakazują na ten czas - jeszcze patrzenie za spadającym przedmiotem (bez problemu), chowanie w dłoni rodzynka (nie daję im rodzynków, ale za to wszelkie ziarenka i okruszki chowają w dłoni albo łapią dwoma paluszkami). Moje dzieci nadal nie kumają zabawy w akuku... patrzą na mnie jak na wariatkę. Ale za to lubią inne zabawy :)
Mam też wrażenie, że Koralik skojarzył już słowo mama ze mną, w każdym razie zauważył, że jak mówi mama to jest jakaś inna reakcja otoczenia. I wykorzystuje to przy mojej wielkiej radości :)
Chłopcy też rozumieją słowo tata i jak powiem "tata idzie" (słysząc klucz w drzwiach) to od razu patrzą w tamtym kierunki z uśmiechniętymi pyszczkami.

W innym temacie - przyjechali moi rodzice. Na razie jest ekstra - chłopcy zareagowali na nich cudownie, uwielbiają ich (choć czasem jeszcze szukają mnie wzrokiem i czasem nawet płaczą, jak im zniknę z pola widzenia). Na razie, od tych dwóch dni, mieszka się nam wszystkim razem pięknie, a dziś nawet wychodzimy z D. na imprezę! I co więcej - wracany do łóżka w salonie a rodzice śpią dziś w sypialni z chłopakami :D zobaczymy, co z tego wyjdzie....
Idę się przygotować do wyjścia ^^

wtorek, 25 lutego 2014

Łez wzruszenia ciąg dalszy

Kiedyś przestaniemy tak ciągle płakać z radości, ale póki co... ;)
Wczoraj Mąż wrócił do domu i, nie zdejmując butów ani kurtki, zawołał do chłopaków, żeby przyszli do niego. A oni poszli do Taty na jego prośbę! Normalnie oboje mieliśmy łzy w oczach :)
Dziś natomiast Koralik zaczął mówić mama! Wczoraj mówił baba, a dziś mama - szybko mu to idzie ;) Jeszcze to nie jest skierowane do mnie, ale myślę, że lada moment - chyba już zauważył, jak mnie to porusza, a przecież jest wieku małego manipulatora, więc każdy sposób się nada, żeby poujeżdżać matkę.
Za to Tygrys dziś zadał mi pytanie "co to", co prawda bez słów a tylko odpowiednio intonując głosikiem, ale nie miałam wątpliwości, o co chodzi, a chodziło o pytanie o cień, jaki rzucaliśmy na szafę, oświetlało nas słoneczko a my się ubieraliśmy na spacer, więc ten cień ładnie tańczył na ścianie i mój syn zainteresował się i zapytał - co to? Odpowiedziałam mu: cień, a on spróbował powtórzyć.
Dla tych, którzy tu zabłądzą i to przeczytają jedna ważna informacja - jest szansa i jest potencjał, bo ja zaczęłam mówić mając 9 miesięcy :) Czekam z niecierpliwością i ciekawością na to, co będzie dalej... :)

Dziś chłopaki zaczęli zwiedzać mieszkanie - powoli poszerzają terytorium zdobyte, Koralik wyszedł dziś nawet na przedpokój.Tygrys za to dobrych kilkanaście minut grał ze mną w piłkę i wychodziło mu to świetnie.

I taka oto dumna idę spać, z nadzieją, że dziś znów będzie cudownie i będą spali do rana...

poniedziałek, 24 lutego 2014

Dumy ciąg dalszy!

Weekend na uczelni a więc panowie wszyscy u teściów moich - chwila odpoczynku ;)
Ja skończyłam w sobotę trochę wcześniej więc wróciłam do domu i ogarnęłam, między innymi w końcu zebrałam naszą super-matę do kąpieli i umyłam podłogę. Jak chłopcy wrócili musieli przez chwilę bawić się na gołych panelach - po raz pierwszy w życiu. I co ja pacze??? Koralik najpierw zrobił kilka swoich pięknych kroków na czterech a potem pięknie usiadł! Tak fachowo i cudnie technicznie, że znów matka ryczała ze wzruszenia :) Muszę kategorycznie przestać go traktować jak młodszego, słabszego i mniej zdolnego bo zrobię mu ogromną krzywdę. Najprawdopodobniej cała ta informacja o niedotlenieniu nie jest prawdą i tylko Koralik jest wcześniakiem a Tygrys jakimś cudem nie, stąd to przesunięcie czasowe, a jako, że jest niewielkie to pewnie niedługo w ogóle się zatrze.
Koraliczek zaczął też szaleć w łóżeczku łapiąc za barierkę więc prędziutko, choć z wielkim bólem, opuściłam mu materacyk na najniższy poziom. Chłopaki dorastają... ;>
Wspomniany wcześniej obiadek nie zjedzony, (zastąpiony słoiczkiem, który wtrząchnęli migiem) włożyłam do lodówki i podałam następnego dnia. Moje podejrzenia się sprawdziły - chodziło o temperaturę. Zimne jedzonko zjedli chętnie. Wniosek - trzeba popracować nad temperaturą, czas się przyzwyczaić też do ciepłego jedzenia.
Krzesełka do kąpieli okazały się oczekiwaną rewelacją, chociaż Tygrys (tak, właśnie on!) pierwszą kąpiel przepłakał a kolejna też jeszcze nie była taka super ale już wczoraj siedzieli w wannie 20 minut z wielką radochą ;)

Teraz coś, w co nadal nie mogę uwierzyć i muszę częściej kręcić Smoki żeby to uchwycić... Tygrys zaczął powtarzać niektóre wyrazy ale w chwilach zupełnie niespodziewanych i tak po zjedzeniu słynnych buraczków, w piątek, kiedy wykonałam rytualne znaki kończące posiłek (stukam łyżeczką o brzeg miseczki, mówię, że to już koniec, że już zjedli i że dziękuję), Tygrys powiedział "dziękuję"! Brzmiało to raczej trochę jak "dzięki" ale słyszałam to i ja i moja siostra, więc nie może być mowy o pomyłce!
Dziś przy śniadaniu powiedziałam do Koralika "ach ty!" (bo kręcił się przy jedzeniu) a Tygrys powtórzył "ahty" :D

Z rewolucyjnych akcji - zaczęłam od wczoraj podawać kolację łyżeczką, przed kąpielą, przed snem tylko mleczko i to nie dużo, i nauka zasypiania samemu w łóżeczku, nie z butelką w paszczy na rączkach rodzica. Na razie wygląda to zachęcająco, dzisiejsza noc była bardzo dobra, jestem wyspana i pełna energii :)
Jutro chyba już przyjeżdżają moi rodzice - ciekawe, jak to będzie.... :) ale się cieszę!

Duma matki

(To znów jest post spóźniony - napisałam w zeszłą środę (dziś jest poniedziałek) i znów nie udało mi się opublikować.... no więc kończę i wypuszczam :) )

Jestem przekonana, że jest wiele uczuć, które znają tylko matki, może jeszcze ojcowie... Bo kto inny mógłby jednego dnia płakać 3 razy ze wzruszenia tylko bawiąc się z dziećmi, jak nie ich własna matka?
Pierwsza wzruszka była zaraz po śniadaniu - jak zwykle chłopcy odpoczęli troszkę w fotelikach, żeby nie wyrzygać całej kaszy w minutę po jej zjedzeniu a jak już prawie sami z tych fotelików wyłazili, uwolniłam ich. Po chwili ich samodzielnej zabawy (staram się, żeby równie dużo bawili się ze mną jak sami - to są dwie zupełnie inne zabawy, inne zachowania), dołączyłam i jak tylko usiadłam na macie obaj ruszyli "biegiem" w moim kierunku. Przewracali się, turlali, pełzali i czworakowali żeby jak najszybciej dotrzeć do mnie i spróbować ugryźć w kolano, obślinić łydkę, uszczypnąć i z pełnym oddaniem w oczach sugerować, że powinnam ich podnieść i zadziałać - przytulić, zrobić samolot czy inną rakietę. Ten bieg przyprawił  mnie o łzy szczęścia :)
Drugie wodotryski miałam za chwilę, kiedy Korali nagle zaczął pięknie, bardzo metodycznie i skutecznie czworakować!!! Normalnie poszedł sobie po piłkę, a potem w innym kierunku po coś innego i zaczął zwiedzać okolicę. I nadal to robi :)
Kolejną przyjemność chłopcy mi sprawili przed chwilą, ale już przez przesady, nie płakałam z tego powodu ;) Przeszedł kot i zamiauczał, a oni chórem mu odmiauknęli :D Było to absolutnie świetne!

Nauczyłam się nowej piosenki, o paluszkach i innych częściach ciała, taka z pokazywaniem - chłopaki uwielbiają ją :)
Nocami nie chcą spać, głównie Koralik budzi się co chwilkę, co godzinę, co pół czasem - w czwartek mam już zazwyczaj mega kryzys z tego powodu, nie wiem co z tym zrobić...

Postanowiłam znów coś ugotować - kupiłam ekologiczne mięsko (60 zł za kilogram cycka z kurczaka -.- ) i eko warzywka, ugotowałam, przygotowalam konsystencję i.... Smoki pluły dalej niż widziały!!! Koralik wtarł sobie te buraczki w całą głowę a Tygrysem tak trząchało, jakbym mu cytrynę zapodała... nie wiem o co chodzi...
Przyszły dziś foteliki do kąpieli więc wreszcie pożegnamy się z wanienką :) ciekawe, jak chłopcy zareagują na nowy gadżet ;)

środa, 19 lutego 2014

jak burza idziemy

hehehee.... to śmiech z okazji tego ostatniego postanowienia o częstszym pisaniu... przyznam, że jestem ostatnio jakoś... zjebana! słowo zmęczona nie oddaje mojego wieczornego samopoczucia :) Ale w sumie trudno się dziwić. Tak bardzo walczę o chwilę czasu dla siebie, że po uśpieniu Smoków staram się robić wszystko (a wychodzi raczej "nic") i zajmuje mi to całe wieczory aż do późnych godzin, więc codziennie kładę się spać ok 1 w nocy. A pobudki mamy coraz wcześniej, coraz częściej ok 6 rano. Smoki, co prawda, coraz bardziej samodzielne i mniej absorbujące, ale jednak - tyrka po 12 godzin na dobę. Co najważniejsze - nadal wstaję w nocy kilka, kilkanaście razy. Połowa moich zrywek jest niepotrzebna, chcę tylko w miarę możliwości, zapobiec lamentom jednego, zanim obudzi drugiego, więc zrywam się na każde westchnięcie. Jeśli już o tym wspominam - ostatnio mój Mąż zaproponował, żebym na dwie weekendowe noce przeniosła się do pokoju na kanapę, z okazji sesji i egzaminów, żebym się wyspała i takie tam. Muszę się pochwalić, że mam najlepszego męża na świecie! Nie dość, że od tamtego czasu już 2 weekendy tak spędziłam, to jeszcze muszę przyznać, że naprawdę dał radę :)
Przyznam też, że początek tego posta powstał jakieś 2 czy 3 tygodnie temu - tak bardzo nie mogę się zebrać do pisania... ale od tego czasu chyba nie za wiele się zmieniło. Ciągle jestem zmęczona, choć zdarzają się dni, że całkiem nieźle się czuję. Głównie dlatego, że od kilku dni Tygrys przesypia prawie całą noc bez kwękania, więc wstaję tylko do Koralika. Zmiana ta chyba wynika z tego, że przeniosłam chłopakom kaszę z bardzo późnego wieczora na czas po kąpieli. Teraz zjadają tę kaszę ok 20:00 i idą spać, budzą się ok 2 i potem ok 5 rano na troszkę mleczka, i to wszystko :)
Ostatnio nawet przeszedł mi ten wstrętny kryzys. Chłopcy są strasznie pocieszni i tak dużo się uczą! Radosnym rechotem reagują na powrót Taty do domu, nieudolnie, ale turlają piłeczkę do mnie, czytają książki (sic!), dziś Tygrys nauczył się podawać mi paluszek... to takie wzruszające :) Nauczyłam się nowej piosenki, z pokazywaniem, i mamy niezłą zabawę ;) Zęby męczą nas wszystkich, ale nie wydaje się, żeby miały wyjść w najbliższym czasie... ciekawe jak długo to jeszcze potrwa...

Na razie idę spać - kończenie tego posta było jakieś niewygodne.

Jeszcze na zakończenie - czuję wiosnę i nową energię, chyba znudziłam się aktualnym stanem.... tęsknię za jakąś pracą - ratunku!!! :)