sobota, 9 listopada 2013

Niefajne uczucia

Przyjechała moja Mama, po miesięcznej rozłące ze Smokami. Jadąc tu sama mówiła, że pewnie bardziej jedzie nacieszyć się dzieciakami niż mi pomóc i tak niestety jest... Kocham moją Mamę i jesteśmy bardzo blisko, jednak tak bardzo się różnimy, że w sytuacjach innych niż gościnne zaczynają się między nami zgrzyty. Mam do niej pewnego rodzaju żal, że traktuje mnie z lekką nonszalancją... tak to delikatnie nazwę. Przyjechała, rozepchnęła się łokciami i pozmieniała część z naszych świeżo opracowanych rytuałów, zlekceważyła prośby o stosowanie się do moich zasad. Ale z drugiej strony wymaga, żebyśmy razem chodziły na spacery, spędzały razem wieczory przed tv, więc moje plany odsprzątania mieszkania czy zrobienia czegoś na zapas do szkoły nie mogą być zrealizowane. Po prostu jest tak, że ona trzyma na kolanach jednego smoka a ja drugiego bo w innym przypadku kwękają albo płaczą i obie jesteśmy zajęte... Nie potrafię jej poprosić o wyłączanie telewizora więc moje Niemowlaki gapią się w ekran przez sporą część dnia... Często też powtarza mi, że potrafi się nimi zająć równie dobrze albo i lepiej niż ja - lepiej utulić, lepiej uspokoić, powstrzymuję się w interwencjach bo czasem mam wrażenie, że zaczniemy sobie ich wyrywać z rąk. To nie są żarty, ani urojone pretensje - często zdarza się, że zwracając się do nich myli się i mówi o sobie "mamusia", potem trochę niechętnie poprawia się na "babcia".
Bardzo nie lubię tego, że czuję te złe emocje w stosunku do własnej mamy. Minął raptem tydzień a już mam ochotę ją pożegnać i wrócić do swojego spokojnego rytmu...

Jedno muszę przyznać, nieco odpoczęłam, bo pozwala mi rano dłużej pospać, sama zajmuje się chłopakami.
No i jeszcze jedno - z jakiegoś powodu od jej przyjazdu chłopcy są bardzo marudni. Oczywiście nie Babcia jest powodem :) W tym samym czasie zaczęli dostawać marchewkę na obiad, kaszę na noc i nie wiem, czy przypadkiem nie zaczęły się jakieś akcje z zębami (dziś w nocy Tygrysek gryzł moje palce przez kilka godzin, nie mogąc zasnąć, popłakując co jakiś czas). Te nastroje nie pomagają w całej tej sytuacji.
Mam nadzieję, że to się zmieni, że po tym tygodniu znów przywykniemy do swojej obecności, ja będę miała więcej luzu ze szkołą a Mama w końcu uzna część z moich próśb za możliwe do spełnienia.

Jak to trudno być dorosłym dzieckiem swoich rodziców.... pewnie równie trudno jest być matką dorosłych dzieci?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz