Jakoś dużo mi się w głowie nazbierało, a czasu na wylanie tego coraz mniej, a od jutra to już w ogóle... rodzice wyjeżdżają ;(
Na początek: Tygrys już nie chce w ogóle egzystować w dzień w innej pozycji niż pionowa, wertykalna, stojąca - zwała jak zwał, siedzieć nie chce, o leżeniu mowy nie ma. Całymi dniami wspina się po napotkanych delikwentach, po meblach, po czym się da. Koralik tez powoli zaczyna, ale on jak zwykle i do wszystkiego, tak też do zmiany pozycji podchodzi po lekkiemu, przyjdzie czas to się stanie i już. Tymczasem oczywiście strasznie się rozbestwił na babcinych kolanach i znów będę miała chwilę problemu z doprowadzeniem go do porządku, ale damy radę ;)
Z drugiej strony może niesłusznie zrzucam całą winę za jego marudzenie na Mamę, bo dziś rano dojrzałam kolejnego zęba! A właściwie już dwa - dwójka wychynęła kilka dni temu, ale jeszcze się czai. To dwójka lewa. No i dziś w dziąsłowym uśmiechu dojrzałam brzeg lewej jedynki. Byliśmy przekonani, że Koralik nie chce spać dziś w nocy bo go Dziadek woził długimi godzinami na spacerze, i że taki chłopak wyspany. A tu jednak ząb. Ale żadnego płaczu, żadnych specjalnych skarg - tylko wstał o 3 nad ranem i gadał, troszkę pochlipywał, ale jak przyszedł do naszego łóżka to już wydawał się szczęśliwy. Tygrys ryczy, nie śpi, marudzi, dostaje przeciwbólowe zawiesiny i jak zębów nie było, tak nie ma.
Rozmawiałam wczoraj z babką, która prowadzi terapie logopedyczne z dziećmi niedosłyszącymi. Rozmowa ważna, bo nie łatwo spotkać specjalistę logopedę znającego się na rozwoju niemowlaków a ona nie dość, że sama ma 2-latka w domu, to jeszcze zdarzają się kilkumiesięczni pacjenci. Zapytałam - jak przystało na nadambitną i zupełnie nie znającą się na dzieciach młodą matkę - czego mogę nauczyć Smoki do końca pierwszego roku ich życia, i jakich wywodów z ich słodkich usteczek mogę się spodziewać. Pani troszkę się ze mnie naśmiała i powiedziała, że mam wyluzować, że raczej nie powinnam się spodziewać żadnych konkretnych treści w najbliższych miesiącach. Wbrew pozorom... uspokoiło mnie to :) Powiedziała też, że nie muszę wymagać od moich dzieci powtarzania, jak każą mi tego oczekiwać mądre książki. Za to koniecznie trzeba wymagać rozumienia, i to rozumienia wielu różnych rzeczy i sytuacji. Oznaką rozumienia będzie jakaś konkretna reakcja na sytuację, a najlepiej gest. Tak więc muszę większy nacisk położyć na wskazywanie, "papa", "brawo brawo" i może wymyślić coś jeszcze. Mąż wymyślił, że przybijanie piątki jest fajniejsze niż "papa", więc on ćwiczy właśnie to. A ja - zaraz będę szukać jakichś kolejnych zabaw z niemowlakami, o co jest niezwykle trudno w sieci. Na razie wraca głupawa piosenka "tak tak tak, nie nie nie, moja głowa kiwa się" - podobno dzieci szybko to załapują. Ja zaprzestałam jakiś czas temu niestety tej piosenki a niepotrzebnie - Smoki ją nadal uwielbiają i nadal działa ona na nich uspokajająco.
Jak wspomniałam od jutra zostajemy sami i mam oczywiście mnóstwo planów na tę okazję. Po pierwsze - kupiłam Smokom łyżeczki (przy tej okazji chyba napiszę w niedługim czasie coś o sprzętach dla dzieci bo mam sporo przemyśleń), więc zaczniemy się uczyć jeść samodzielnie - łyżeczką i rączką. Czas ubabrać się nie na żarty :D Po drugie - wracamy do muzyki, spróbuję poszukać jakichś kołysanek. Po trzecie - (choć zabrzmi to strasznie) zaczynamy regularną naukę, codziennie chwila dla nowych umiejętności.
I zostałam zmuszona do prowadzenia jednak masaży... zabiorę się do tego jakoś niedługo, ale jestem strasznie niechętna... zobaczymy, co z tego wyjdzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz