sobota, 8 marca 2014

A-dziuuuuu

Smoki moje po wkroczeniu w kolejny etap komunikacji ruchowej - zasuwają na czterech aż się kurzy - zaczęły wchodzić na wyższy poziom komunikacji werbalnej. Na to właśnie czekałam z utęsknieniem, jako matka ale także, jako badacz, za którego chyba mogę aktualnie uchodzić :) Widać między chłopcami coraz większe różnice w wyglądzie, temperamencie, podejściu do świata i właśnie w sposobie komunikowania się. Znów opowiem o nich po kolei.

Koralik mówi chyba troszkę mniej, w każdym razie chętniej mówi jak jest sam i chętnie słucha, jak mówi się do niego. Nie wiem na pewno, czy zarejestrowałam gdzieś na filmie okres "opteju", ale chyba napisałam gdzieś o tym - było to przezabawne, ale trwało krótko. Teraz Koralik zachowuje się jak samuraj - aż trudno to opisać :) Jak jest zadowolony wydaje z siebie dźwięki, trochę jak pomruki zadowolenia, ale z jakimś takim japońskim zaśpiewem, robiąc przy tym strasznie śmieszne pozy, jakby napinając się... no trzeba to zobaczyć chyba...;) Mam wrażenie, że on się teraz raczej przygotowuje do mówienia, dużo porusza ustkami, z uwagą nas obserwuje jak mówimy, szepcze sobie jak nikt mu nie przeszkadza, ale jak czegoś od nas chce to ujawnia to głównie przez płacz i krzyk jeszcze na razie. No i, jak już pisałam, nauczył się mówić mamamama i używa tego jak może, głównie wzywając pomocy w jakiejś opresji.

Tygrys od dawna już wymawia mnóstwo różnych głosek, zaśpiewuje przeróżnie, potrafi bardzo wyraźnie dać znać czego od nas oczekuje, ale zastanowiło mnie coś, co mówi ostatnio wyjątkowo często - brzmi a a-dziuuu. Mówi to głównie w momencie, gdy wyrusza na jakąś wyprawę (bo to Tygrys Zdobywca, Tygrys Odkrywca ;) ). Dziś przyszło mi do głowy, że to może mieć związek z tym, co mówi moja teściowa w sytuacji przygotowania do spaceru - używa dziwnego określenia "pójdziemy ajciu". U mnie mówiło się do dzieci "idziemy da-da", a u nich najwyraźniej "ajciu". Zastanawiam się, czy ma to związek z tym tygrysowym zakrzyknieniem przed wyruszeniem pędem na przedpokój.

Tyle z moich chwilowych obserwacji - wracam do pisania pracy.

Nadmienię tylko, że rodzice nadal są i najchętniej bym ich przywiązała do kaloryferów, żeby już nie wyjeżdżali... dobrze mi z nimi tak bardzo, że nawet nie podejrzewałam, jak dobrze może być!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz