I po wszystkim :) Od dziś jestem dyplomowanym logopedą z oceną 5 na dyplomie.
Jeszcze jutro szkolenie i potem jadę, jadę do moich Smoków. Będziemy świętować ich pierwsze urodziny!
Nie mam zielonego pojęcia, co kupić swoim dzieciom na urodziny.... I tak główna atrakcją będzie Mama i Tata ;)
poniedziałek, 23 czerwca 2014
niedziela, 22 czerwca 2014
Niegrzeczny chłopiec
Obiecał mamie, że poczeka a nie poczekał. Koralik zaczął wczoraj chodzić. Pod moją nieobecność!
Nie mogę sobie tego wyobrazić :)
Tygrys przymierzał się do chodzenia długo, ćwiczył, robił jeden krok, potem dwa, potrzebował asysty i ogólnego zainteresowania. Koralik dojrzał do chodzenia i poszedł.... bez wielkiego halo, jak to on :)
W dniu kiedy napisałam poprzedni post rozmawiałam z przyjaciółką, która troszkę sprowadziła mnie na ziemię. Przypomniała mi, że moje dzieci są zdrowe i szczęśliwe, wśród kochających je osób, bardzo bliskich osób a ja za kilka dni znów będę z nimi na stałe. Ona rozstała się z ojcem swojej córeczki i dzielą się opieką tygodniowo. To oznacza, że co drugi tydzień musi oddać swoje dziecko, na tydzień, pod opiekę byłego partnera, ale też obcej kobiety, która z aktualnie żyje. I ta sytuacja nie zmieni się nigdy. Ale i tak popłakuję z tęsknoty ;)
Najważniejsze jednak jest to, że usłyszałam już przedwczoraj w głosie mojej mamy, że przestała się stresować, że się już wszyscy przyzwyczaili i jest im łatwiej, chłopcy mniej płaczą, lepiej śpią i w ogóle jest lepiej.
Tymczasem wracam do nauki - jutro obrona.... brrrrrrrrrr........
i Smoki na łące :)
Nie mogę sobie tego wyobrazić :)
Tygrys przymierzał się do chodzenia długo, ćwiczył, robił jeden krok, potem dwa, potrzebował asysty i ogólnego zainteresowania. Koralik dojrzał do chodzenia i poszedł.... bez wielkiego halo, jak to on :)
W dniu kiedy napisałam poprzedni post rozmawiałam z przyjaciółką, która troszkę sprowadziła mnie na ziemię. Przypomniała mi, że moje dzieci są zdrowe i szczęśliwe, wśród kochających je osób, bardzo bliskich osób a ja za kilka dni znów będę z nimi na stałe. Ona rozstała się z ojcem swojej córeczki i dzielą się opieką tygodniowo. To oznacza, że co drugi tydzień musi oddać swoje dziecko, na tydzień, pod opiekę byłego partnera, ale też obcej kobiety, która z aktualnie żyje. I ta sytuacja nie zmieni się nigdy. Ale i tak popłakuję z tęsknoty ;)
Najważniejsze jednak jest to, że usłyszałam już przedwczoraj w głosie mojej mamy, że przestała się stresować, że się już wszyscy przyzwyczaili i jest im łatwiej, chłopcy mniej płaczą, lepiej śpią i w ogóle jest lepiej.
Tymczasem wracam do nauki - jutro obrona.... brrrrrrrrrr........
i Smoki na łące :)
piątek, 20 czerwca 2014
Nikt nie tęskni tak jak matka...
Kilka szkiców poczyniłam w ostatnich tygodniach, ale nie zdecydowałam się opublikować, bo emocje były zbyt dramatyczne. Dotyczyły kilku tragedii z udziałem dzieci, o których mówiły niedawno wszystkie media. Ale zdecydowałam, że nie chcę o tym pisać, że za bardzo serce mi to ściska.
Dziś jednak mimo wszystko sam smutek.
Wróciłam właśnie do domu ale bez Smoków. Zostali z moimi rodzicami na kilka dni, ja w tym czasie muszę obronić się i zakończyć 2 letnią walkę o nową przyszłość. Nastrój mam tragiczny bo tak nie tęskniłam nigdy, za nikim, w całym moim życiu. Tęsknię za każdą pobudką nocną i za każdym grymasem przy jedzeniu kaszy. Bardzo mi przykro, że to nie ja opiekuję się właśnie zakatarzonym Koralikiem i to nie ja tłumaczyłam mu wczoraj, że nie trzeba bać się pieska, który chce go obwąchać. Nie ja pokazałam Tygrysowi nową huśtawkę i nie ja myję mu głowę wieczorem, czego strasznie nie lubi ale przy mnie jakoś to znosi....
Od momentu kiedy zamknęłam drzwi domu rodziców jestem cała wewnątrz ściśnięta, aż boli mnie w klatce piersiowej, aż nie mogę złapać oddechu.
Jakby tego wszystkiego było mało mój organizm postanowił się zbuntować i rozchorować, co ma swoje dobre strony, bo mogę bezpiecznie popłakiwać udając, że to tylko ten mój katar.
Dom jest pusty i smutny.
Czekałam na te dni z myślą, że się wyśpię, że nadrobię towarzyskie zaległości. Nie jestem w stanie się cieszyć ani przespaną nocą (dobrze chociaż, że śnią mi się wyłącznie dzieci moje i to w miłych okolicznościach), ani wieczorem u znajomych zakończonym późną nocą. Nie chcę tego wszystkiego, mogę na świecie zostać tylko ja i moja rodzina, nie potrzebuję nikogo i niczego więcej.
Muszę jakoś przetrwać do środy.
A więc taki dramat u mnie, podczas gdy Smoki dobrze się bawią u Dziadków i pewnie nawet nie specjalnie tęsknią jeszcze.
Nawet nie chcę myśleć, co muszą czuć rodzice tych dzieci, których nie ma już w ogóle....
Dziś jednak mimo wszystko sam smutek.
Wróciłam właśnie do domu ale bez Smoków. Zostali z moimi rodzicami na kilka dni, ja w tym czasie muszę obronić się i zakończyć 2 letnią walkę o nową przyszłość. Nastrój mam tragiczny bo tak nie tęskniłam nigdy, za nikim, w całym moim życiu. Tęsknię za każdą pobudką nocną i za każdym grymasem przy jedzeniu kaszy. Bardzo mi przykro, że to nie ja opiekuję się właśnie zakatarzonym Koralikiem i to nie ja tłumaczyłam mu wczoraj, że nie trzeba bać się pieska, który chce go obwąchać. Nie ja pokazałam Tygrysowi nową huśtawkę i nie ja myję mu głowę wieczorem, czego strasznie nie lubi ale przy mnie jakoś to znosi....
Od momentu kiedy zamknęłam drzwi domu rodziców jestem cała wewnątrz ściśnięta, aż boli mnie w klatce piersiowej, aż nie mogę złapać oddechu.
Jakby tego wszystkiego było mało mój organizm postanowił się zbuntować i rozchorować, co ma swoje dobre strony, bo mogę bezpiecznie popłakiwać udając, że to tylko ten mój katar.
Dom jest pusty i smutny.
Czekałam na te dni z myślą, że się wyśpię, że nadrobię towarzyskie zaległości. Nie jestem w stanie się cieszyć ani przespaną nocą (dobrze chociaż, że śnią mi się wyłącznie dzieci moje i to w miłych okolicznościach), ani wieczorem u znajomych zakończonym późną nocą. Nie chcę tego wszystkiego, mogę na świecie zostać tylko ja i moja rodzina, nie potrzebuję nikogo i niczego więcej.
Muszę jakoś przetrwać do środy.
A więc taki dramat u mnie, podczas gdy Smoki dobrze się bawią u Dziadków i pewnie nawet nie specjalnie tęsknią jeszcze.
Nawet nie chcę myśleć, co muszą czuć rodzice tych dzieci, których nie ma już w ogóle....
środa, 4 czerwca 2014
Szwecja, ech Szwecja...
Podobno w Szwecji planują przeprowadzić eksperyment, który ma pomóc sprawdzić, czy pracując 6 godzin dziennie ludzie są bardziej, mniej czy tak samo efektywni jak w ciągu 8 godzin. Fajne :) Szwecja w ogóle musi być fajnym miejscem do życia. Ja mam słabość do szwedzkości. Planowałam już kilkakrotnie napisać post o gadżetach moich ulubionych, ale jakoś brakowało mi czasu. Teraz więc troszkę.
Pierwszą moją miłością szwedzką jest ten wspaniały sklep meblowy, który w rzeczywistości projektuje i wyposaża całe życie - jeśli ktoś ma na to ochotę :) Jestem wielką fanką tego sklepu. Mam całe wyposażenie domu od nich, przede wszystkim dlatego, że ciągle jeszcze mieszkamy w wynajmowanych mieszkaniach i nie ma sensu kupowanie drogich mebli. No i ich tanie meble są fajne - ładne, wygodne... Ale najlepsze są te wszystkie rzeczy poza meblami. Najlepsza, najwygodniejsza łyżeczka do karmienia dzieci. Najfajniejsze i niedrogie zabawki, dodatkowo wszystkie edukacyjne i bardzo pomysłowe. Ostatnio byliśmy znów tam na zakupach i kupiłam piękną, bardzo funkcjonalną pelerynę przeciwdeszczową. Ale przede wszystkim wyposażyliśmy nasz "plac zabaw" w kilka superfajowych sprzętów - zamek i dywanik. Smoki uwielbiają te nowe gadżety :) Ale chyba na szczycie moich peanów umieszczę kubeczek do picia, dla małych dzieci. Nie, nie jest to "kubek niekapek" (niekapkowe kubki to zło!), kapie z niego mocno, jak się nim potrząsa czy tylko odwróci do góry dnem. Ale ma ustniczek, tylko twardy. Z logopedycznego punktu widzenia super - dzieciaki piją chętnie i bezpiecznie, a jednak już nie mogą tego ssać. Super super. No i kosztuje chyba 4 zeta? Obłęd!
Drugą moją ukochaną szwedzką marką jest sieciówka odzieżowa. Nie wiem jak to możliwe, ale mają najlepszej jakości najtańsze ciuchy dla dzieci. I te ciuszki maja takie detaliki, które powodują, że używanie ich jest takie przyjemne. I choć nie mają wyszukanej kolorystyki ani wielu fasonów, to są te jedynie ciuszki, które najchętniej kupuję Smokom a które noszą najpierw z podwiniętnymi nogawkami i rękawkami, a potem z zakrótkimi i też jest dobrze ;) Ja też uwielbiam nosić ciuchy tej firmy.
Z innej beczki - udało się, oddałam pracę w terminie! Teraz już czekam na obronę i staram się trochę uczyć na tę okoliczność. W przyszłym tygodniu wywożę Smoki na kilka dni do mojej mamy, żeby się ogarnąć z obroną. To będzie pierwsze nasze rozstanie na dłuższy czas... nie wiem, jak ja to zniosę....
A potem... potem to już zaczynamy realizację Naszego Nowego Planu, na który się cieszę jak szalona bo mam same dobre przeczucia :)
Jako, że blog jest o Smokach to wypadałoby coś napisać o nich. Tygrys ćwiczy chodzenie bardzo intensywnie, aż dziś wyrżnął głową o coś i ja dostałam zawału i o mały włos nie zeszliśmy oboje... ale jakoś przeżyliśmy... Koralik robi wszystko - czyta, układa, wkłada, wyjmuje, powtarza, macha i tylko ciągle nie wskazuje paluszkiem wskazującym, za to wskazuje rączką, wzrokiem, głową, kciukiem....
Na zakończenie zdjęcie naszego placu zabaw - bez Smoków, bo akurat spały :)
Pierwszą moją miłością szwedzką jest ten wspaniały sklep meblowy, który w rzeczywistości projektuje i wyposaża całe życie - jeśli ktoś ma na to ochotę :) Jestem wielką fanką tego sklepu. Mam całe wyposażenie domu od nich, przede wszystkim dlatego, że ciągle jeszcze mieszkamy w wynajmowanych mieszkaniach i nie ma sensu kupowanie drogich mebli. No i ich tanie meble są fajne - ładne, wygodne... Ale najlepsze są te wszystkie rzeczy poza meblami. Najlepsza, najwygodniejsza łyżeczka do karmienia dzieci. Najfajniejsze i niedrogie zabawki, dodatkowo wszystkie edukacyjne i bardzo pomysłowe. Ostatnio byliśmy znów tam na zakupach i kupiłam piękną, bardzo funkcjonalną pelerynę przeciwdeszczową. Ale przede wszystkim wyposażyliśmy nasz "plac zabaw" w kilka superfajowych sprzętów - zamek i dywanik. Smoki uwielbiają te nowe gadżety :) Ale chyba na szczycie moich peanów umieszczę kubeczek do picia, dla małych dzieci. Nie, nie jest to "kubek niekapek" (niekapkowe kubki to zło!), kapie z niego mocno, jak się nim potrząsa czy tylko odwróci do góry dnem. Ale ma ustniczek, tylko twardy. Z logopedycznego punktu widzenia super - dzieciaki piją chętnie i bezpiecznie, a jednak już nie mogą tego ssać. Super super. No i kosztuje chyba 4 zeta? Obłęd!
Drugą moją ukochaną szwedzką marką jest sieciówka odzieżowa. Nie wiem jak to możliwe, ale mają najlepszej jakości najtańsze ciuchy dla dzieci. I te ciuszki maja takie detaliki, które powodują, że używanie ich jest takie przyjemne. I choć nie mają wyszukanej kolorystyki ani wielu fasonów, to są te jedynie ciuszki, które najchętniej kupuję Smokom a które noszą najpierw z podwiniętnymi nogawkami i rękawkami, a potem z zakrótkimi i też jest dobrze ;) Ja też uwielbiam nosić ciuchy tej firmy.
Z innej beczki - udało się, oddałam pracę w terminie! Teraz już czekam na obronę i staram się trochę uczyć na tę okoliczność. W przyszłym tygodniu wywożę Smoki na kilka dni do mojej mamy, żeby się ogarnąć z obroną. To będzie pierwsze nasze rozstanie na dłuższy czas... nie wiem, jak ja to zniosę....
A potem... potem to już zaczynamy realizację Naszego Nowego Planu, na który się cieszę jak szalona bo mam same dobre przeczucia :)
Jako, że blog jest o Smokach to wypadałoby coś napisać o nich. Tygrys ćwiczy chodzenie bardzo intensywnie, aż dziś wyrżnął głową o coś i ja dostałam zawału i o mały włos nie zeszliśmy oboje... ale jakoś przeżyliśmy... Koralik robi wszystko - czyta, układa, wkłada, wyjmuje, powtarza, macha i tylko ciągle nie wskazuje paluszkiem wskazującym, za to wskazuje rączką, wzrokiem, głową, kciukiem....
Na zakończenie zdjęcie naszego placu zabaw - bez Smoków, bo akurat spały :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)