Obiecał mamie, że poczeka a nie poczekał. Koralik zaczął wczoraj chodzić. Pod moją nieobecność!
Nie mogę sobie tego wyobrazić :)
Tygrys przymierzał się do chodzenia długo, ćwiczył, robił jeden krok, potem dwa, potrzebował asysty i ogólnego zainteresowania. Koralik dojrzał do chodzenia i poszedł.... bez wielkiego halo, jak to on :)
W dniu kiedy napisałam poprzedni post rozmawiałam z przyjaciółką, która troszkę sprowadziła mnie na ziemię. Przypomniała mi, że moje dzieci są zdrowe i szczęśliwe, wśród kochających je osób, bardzo bliskich osób a ja za kilka dni znów będę z nimi na stałe. Ona rozstała się z ojcem swojej córeczki i dzielą się opieką tygodniowo. To oznacza, że co drugi tydzień musi oddać swoje dziecko, na tydzień, pod opiekę byłego partnera, ale też obcej kobiety, która z aktualnie żyje. I ta sytuacja nie zmieni się nigdy. Ale i tak popłakuję z tęsknoty ;)
Najważniejsze jednak jest to, że usłyszałam już przedwczoraj w głosie mojej mamy, że przestała się stresować, że się już wszyscy przyzwyczaili i jest im łatwiej, chłopcy mniej płaczą, lepiej śpią i w ogóle jest lepiej.
Tymczasem wracam do nauki - jutro obrona.... brrrrrrrrrr........
i Smoki na łące :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz