O
bliźniakach dowiedzieliśmy się podczas wizyty w 6 tygodniu ciąży.
Pani Dr podeszła do sprawy entuzjastycznie, z ogromną radością
pokazywała D. na monitorze dwa Bąbelki cały czas opowiadając, jak
to będzie fajnie, że załatwimy dwójkę dzieci „za jednym
zamachem”, że powinniśmy robić zdjęcia rodzinie podczas
przekazywania im tej nowiny. D. cieszył się jak szalony –
rzeczywiście zakładaliśmy, że będziemy mieli przynajmniej dwoje
dzieci, wiemy, że jedynaki nie są szczęśliwe. Nawet gdy
decydowaliśmy się zaprosić do siebie Koty zgodnie uznaliśmy, że
od początku muszą być dwa (co, nota bene, było doskonałą
decyzją i na ten temat też mogłabym się długo rozpisywać ;) ).
A ja... do mnie to jakoś nie mogło dotrzeć... Nie potrafiłam
sobie tego wyobrazić, wydawało mi się, że mnie to nie dotyczy, że
to pomyłka, mnie się przecież nie zdarzają takie historie bo u
mnie zawsze nuda, wszystko w normie. Poza tym przecież wszystko już
zaplanowałam! Inaczej...
Pierwszy
telefon – Mama. Nie wiem w sumie, czego się spodziewałam,
zrozumiałe jest jej ostrożne podejście do tematu po tym, jak
bardzo przeżyłyśmy stratę pierwszej ciąży, ale ona się po
prostu zmartwiła! Po chwili mnie przepraszała usprawiedliwiając
się świadomością możliwych powikłań (pocieszające...) i
zapewniała, że oczywiście trzyma kciuki i mogę liczyć na jej
pomoc. Tak samo zareagowała Babcia. Całe szczęście Siostry nie
zawiodły i ich entuzjazm zaczął mi trochę poprawiać nastrój. No
i oczywiście mój mąż, najwspanialszy mąż na świecie,
podskakujący jak piłeczka kauczukowa, od pierwszej chwili snujący
plany uwzględniające nową sytuację – on ratuje mnie od
wszystkich złych myśli. A złych myśli miałam sporo....
Jak
już dotarło do mnie wszystko poczułam strach i duży smutek. W
moich planach było jedno dziecko, kiedyś w przyszłości drugie,
ale najpierw to jedno, któremu poświęcam dużo czasu, uczuć.
Miałam w głowie te wszystkie obrazki – w domu, na spacerze, na
urlopie – z JEDNYM dzieckiem. Strach oczywiście z powodu braku
doświadczenia z dwójką dzieci naraz (nawet z jednym nie mam
jeszcze doświadczenia...), braku miejsca, pieniędzy... Kołatało
mi się po głowie: „dwa!” Wszystko razy dwa – łóżeczka,
wózek, pieluchy, pranie, niespanie, przedszkole, choroby.... Jak z
opieką dwójki poradzą sobie Babcie, kiedy wrócę do pracy? Trzeba
kupić nowy samochód! Teraz już nie dostaniemy kredytu na
mieszkanie....
Smutek
z powodu nieodwracalności tego wszystkiego – klamka zapadła,
drzwi zamurowane, nie ma odwrotu a mnie nikt nie zapytał o zdanie,
nikt nie zainteresował się czy chcę właśnie tego.
To
wszystko oczywiście strasznie głupiutkie :) ale taka jest prawda –
nie szalałam z radości i nadal ciężko jest mi szczerze cieszyć
się z przyszłości z bliźniakami, zwłaszcza gdy czytam
przerażające relacje innych „multi-mam”, te dotyczące
potworności ciąży jak i trudów wychowania dwójki dzieciaków. To
przyprawia mnie o małe ataki histerii i paniki.
Życie
weryfikuje nasze lęki, nadzieje i plany – w bardzo różny sposób.
Postaram się relacjonować moją wersję wydarzeń :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz