poniedziałek, 28 stycznia 2013

Drugi pierwszy trymestr cz2

Tym razem chciałabym troszkę powspominać jak minął mi pierwszy trymestr z bliźniakami. Było to stanowczo inne przeżycie, niż poprzednio. Pierwszy miesiąc to oczywiście są 2 tygodnie przed zapłodnieniem (więc w ogóle nie ma o czym wspominać) i dwa pierwsze po zapłodnieniu. W tym czasie nie czułam się jakoś specjalnie, czasem łapały mnie delikatne mdłości, ale nie wiedziałam czy już kupować test czy to może związanie ze stresem pracowym. Bardzo długo moje wątpliwości nie trwały bo szybciutko, pierwszego dnia spodziewanego okresu zrobiłam test i już wiedzieliśmy, że udało się za pierwszym razem :) Od tego momentu codziennie rano łykałam garść tabletek - hormony, nospę, leki na ciśnienie, witaminy. Moja cudowna Pani Dr była dobrej myśli, bez paniki, ale jednak na wszelki wypadek... Starałam się oczywiście bardzo zdrowo jeść, nawet założyłam sobie taki dokumencik, w którym zapisywałam wszystko co jadłam w ciągu dnia i liczyłam kalorie bo nie chciałam powtórzyć błędów z przed roku, kiedy w ciągu 3 miesięcy zafundowałam sobie dodatkowe 8 kg. Do czasu... W 8 tygodniu dowiedzieliśmy się o bliźniakach, o czym już pisałam, i od tego momentu mniej więcej zaczęły się atrakcje specjalne - mdłości, nudności, potworne zmęczenie. Ostatni wpis w tym dokumenciku to koniec 6 tygodnia a potem już niewiele było do opisywania. Moje mdłości - całe szczęście - nie zaczynały się rano a dopiero ok 16-17, więc mogłam stosunkowo normalnie zjeść śniadanie i jakiś obiad, po popołudniowej drzemce już tylko chlipałam w poduszkę bo jednocześnie burczało mi w brzuchu z głodu i zbierało na wymioty na myśl o jakimkolwiek jedzeniu. Te śniadania i obiady to też tak szumnie powiedziane - przez 2 tygodnie żywiłam się tylko bułkami s serem i zupą ogórkową bo absolutnie nic innego nie byłam w stanie przełknąć. Ogromne ilości imbiru trochę pomagały ale generalnie dramat. Im bliżej świąt tym gorzej ze mną było - co prawda nie wymiotowałam, ale przestałam móc jeść ser, dopuszczalny zaczął być tylko dżem a jeszcze później tylko bułka z masłem i to z łzami w oczach. Dla osoby, która od lat zmaga się z nadwagą (bo kocha jeść i zawsze jest głodna) niby super :) ale jednak trochę strach o bąbelki... Przez te pierwsze 3 miesiące w sumie straciłam na wadze 3 kg, zamiast przybrać tyle (co sugerują książki). Najważniejsze jednak było, że dzieciaki rosły równiutko, według normy, moje wyniki też były super, więc tylko ja się trochę męczyłam. Poza największą atrakcją tego okresu, czyli właśnie mdłościami, z niecierpliwością oboje obserwowaliśmy moje ciało i poszukiwaliśmy zmian, które by nas upewniały, że coś się dzieje, że wszystko jest OK. Trauma z poprzedniej ciąży spowodowała, że jak tylko lepiej się czułam, nudności dawały na chwile spokój, piersi mniej bolały, byliśmy gotowi jechać na pogotowie, za to jak mąż wracał do domu wieczorem i widział moja wykrzywioną niesmakiem twarz wyglądającą spośród koców i poduszek, był od razu spokojniejszy ;) Całe szczęście życie tak mi się akurat ułożyło, że nie pracuję od początku ciąży i mogę skupiać się tylko na sobie, dzięki temu nie dawało mi się we znaki mocno to straszne zmęczenie. Od drugiego miesiąca nagle moje zapotrzebowanie na sen podwoiło się - w nocy spałam 12 godzin (minus wyjście na siku co godzinę...) a po południu strzelałam sobie jeszcze 3 godzinną drzemkę. Przyznam, że to trochę pomagało znieść inne niedogodności, ale żałowałam też, że nie mogę się cieszyć wolnym czasem, czytać książek, dziergać szalików, robić porządków w szafach a przede wszystkim spotykać się ze znajomymi, wychodzić na spacery czy zakupy - robić tego wszystkiego co miałam w planie. Po wzięciu prysznica musiałam odpoczywać bo czułam się jak po godzinnym joggingu. Mimo przesypiania większej ilości doby czas ciągnął się niemiłosiernie a każdy dzień kończył się ulgą, że jeszcze na razie wszystko jest w porządku. Każdy maleńki ból brzucha był powodem do paniki, Panią Dr odwiedzaliśmy prawie co tydzień i czekaliśmy na koniec pierwszego trymestru jak na zbawienie. No i czekaliśmy na ten ciążowy brzuch :) No kiedy wreszcie choć trochę urośnie...? ;) Suwaczek z babyboom.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz