wtorek, 4 czerwca 2013

Turlam się...

...po równi pochyłej. Każdy dzień jest trudniejszy. Oczywiście wyjazd na Mazury był fantastyczny, pełen wszelkich atrakcji a w związku a tym ubogi w odpoczynek. Droga powrotna (jak można się było domyślać) lekko korkowata, trwała ponad 4 godziny. Nie było zaskoczeniem, że poniedziałek caluteńki przespałam, wstałam na chwilę wieczorem i nadal wykończona, z ulgą położyłam się znów spać. Jednak dziś nie było dużo lepiej - najchętniej nie wychodziłabym z łóżka. Brzuch w obwodzie ma już 122 cm i stanowczo jest mi trudno poruszać się, obawiam się, że to już się nie zmieni. Trochę mi przykro, że tak osłabłam, że nie jestem w stanie wić gniazdka - sprzątać , prać, meblować, a tylko zawijam się w kocyk i śpię...
W związku z tym wszystkim spakowałam dziś torby. Pewnie będę jeszcze je przepakowywać, uzupełniać itd, ale postanowiłam być gotowa. Kolejną wizytę u Pani Dr mam dopiero za 2 tygodnie i chyba już wtedy dostaniemy skierowanie do szpitala, o ile dotrwamy do tego czasu w jednym kawałku.
Zaczynam też czuć coraz większą tremę :) Nadal nie boje się jeszcze porodu, ale spotkanie z małymi Smokami powoli budzi we mnie przerażenie. Będę miała, całe szczęście, sporo pomocy, ale i tak się boję. Ciągle myślę o tym, jak to będzie - czy uda mi się wprowadzić w życie rady i patenty z czytanych poradników, jak sprawdzi się mój instynkt, jak poradzę sobie z "ustawieniem" dwójki dzieci tak, żeby życie wyglądało jakoś normalnie. Obserwuję od dłuższego czasu znajome mi młode mamy i widzę mnóstwo rzeczy, których nie chciałabym powielać, ale czy uda mi się? Czasem znajduję w sobie (może bezpodstawne) uczucie, że przeczytane książki, moje studia, grzebanie w internecie, że to wszystko daje mi jakąś wiedzę, która pomoże mi poradzić sobie ze Smokami. Oczywiście zawsze rzeczywistość weryfikuje nasze poglądy a powiedzenie "chcesz rozbawić Boga - opowiedz mu o swoich planach" jest mi cytowane coraz częściej.

Jestem aktualnie na ostatnich stronach książki Tracy Hogg "Język niemowląt". Podobno budzi jakieś kontrowersje, ja jednak słyszałam tylko wspaniałe recenzje, wielu moich znajomych uważa, że uratowała im życie. Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzą się te teorie w naszym przypadku. Dziś usłyszałam od pewnej znajomej, że jej 2 miesięczne dziecko ciągle ulewa, bo się przejada, a potem znów za chwilę jest głodne i znów je, znów ulewa i tak w kółko a karmienie odbywa się co 40 minut... Boję się trochę, że ona zrobi mu nieświadomie jakąś krzywdę nadal tak postępując... ale moje Bąble są jeszcze w brzuchu i nie mam prawa doradzać ani w ogóle mieć żadnych opinii, zwłaszcza w stosunku do matki z doświadczeniem... generalnie spotkałam więcej takich historii i za każdym razem myślę, że chyba jednak czytanie może czasem pomóc, chyba obawiałabym się zdawać tylko na instynkt. Argumenty typu "kiedyś kobiety nie czytały poradników i jakoś wychowywały dzieci" nie przemawiają do mnie. Kiedyś kobiety miały więcej wsparcia ze strony starszych i doświadczonych - matek, ciotek, sióstr, same zdobywały doświadczenie wychowując młodsze rodzeństwo. W dzisiejszych czasach, gdy rodzimy coraz później (więc różnica wieku między nami a naszymi matkami jest większa), żyjemy w coraz większych odległościach od siebie, każdy z nas po przeczytaniu kilku książek uważa się za eksperta (sic! ;) ) - skąd wziąć wartościową wiedzę, praktyczne rady, jak nie zrobić dziecku krzywdy?
Pełna tych wszystkich obaw i lęków idę kończyć wspomniany poradnik i będę mieć nadzieję, że łatwy plan będzie możliwy do wprowadzenia w naszym domu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz