piątek, 13 września 2013

Frustracje

...mamy niemowlaka, a nawet dwóch niemowlaków... ale pewnie przy jednym jest podobnie... no, chyba że dziecko ma się jakieś takie bardziej książkowe niż moje dzieci, albo jest się bardziej książkową matką?
Dzieci zaraz po urodzeniu są stosunkowo mało kłopotliwe - jedzą, śpią i wydalają, wszystko raczej regularnie więc nie ma problemu z rozpoznaniem o co chodzi. Potem powoli się to zmienia, rośnie ilość czasu aktywnego a wraz z nim chęci robienia czegoś... ale jak ma się dwa miesiące to jeszcze niewiele się umie i niewiele może. To rodzi frustracje - matki i dziecka. Dziecka, bo chce a nie może. Matki, bo nie wie, czego to biedne dziecko chce, jak mu pomóc... Poszukiwanie atrakcyjnych zajęć dla dwumiesięczniaków, z których każdy ma zupełnie inny temperament i inny pomysł na rozrywkę, jest wyczerpujące. A jeśli jeszcze trafi się jakaś niedyspozycja u jednego z nich i cały dzień raczy matkę płaczem, a drugi również płacze - z nudy i samotności - frustracja jest trudna do opisania.
Cały świat oczekuje, że dzieci nie będą płakać, a jak tylko dziecię płaknie to zaraz się je ucisza albo ma się pretensje do matki, że pozwala na płacz dziecka. A matka ma w związku z tym zupełnie zszargane sumienie, mimo, że fachowcy powtarzają - dzieci muszą płakać, trochę... ale ile to jest trochę?
Dziś znów mieliśmy kiepski dzień. Nie wiadomo czemu - czy to bąki po jakimś moim posiłku, czy nieciekawa reakcja na zmianę pogody, czy może inne dolegliwości, zwłaszcza, że Koralik ma sporo wcześniaczych atrakcji.
Po takim dniu jestem wyczerpana, zniechęcona, bezsilna.
Dodatkowo frustruje, że dzieci są jeszcze w tym wieku, że nie jestem dla nich wyjątkową osobą (jest jeszcze moja Mama, jako konkurencja dla mnie :) ), że trudno jest ich pocieszyć, utulić, czy rozbawić - ciągle jeszcze żyją w swoim świecie niemowlęcym, w którym odczuwają i odbierają ograniczoną część bodźców z zewnątrz. Są jak małe zwierzątka.
Czekam z wytęsknieniem na moment, kiedy zobaczę w ich oczach świadomość - że rozpoznają mnie, że mnie kochają, że jestem ważna. Jakie to strasznie samolubne, ale przecież tak ważne dla tej szczególnej funkcji - poczucie wyjątkowości, bycia niezastąpionym, odwzajemnionej bezgranicznej miłości.
Chyba jednak opowiadanie o emocjach negatywnych nie jest łatwe ani satysfakcjonujące, więc i ten post taki jakiś niewyraźny. Następnym razem może napiszę o karmieniu piersią, które nieoczekiwanie stało się moim nałogiem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz