piątek, 22 marca 2013

Co to będzie....

Aga - Promyczek, jedyna blogerka, której jestem wierna od ponad 5 lat i jedna z moich ulubionych pisarek, urodziła córkę. Po kilku tygodniach leżenia plackiem z powodu zagrożenia przedwczesnym porodem, które to leżenie najwyraźniej znosiła bardzo dzielnie, urodziła błyskawicznie zdrową i śliczną istotkę :) Miesiąc temu córkę urodziła też moja przyjaciółka. Lada moment przyjdzie na świat syn mojej kuzynki. Siłą rzeczy zaczęłam się powoli zastanawiać nad nadchodzącym wielkimi krokami końcem mojej ciąży. Dawno nie zaglądałam do moich dzieci i następne USG mamy dopiero w połowie kwietnia, ale najwyraźniej wszystko jest OK - chłopaki strasznie skaczą a brzuch rośnie w tempie niesamowitym. Wpadłam ostatnio na forum bliźniakowe i poczytałam trochę o końcówkach ciąż innych multimam, o porodach itd. A potem zaczęłam wpadać w panikę :) Wiele z tych mam pisze, że urodziły sporo wcześniej, że Pani Dr, która nas prowadzi, kładzie do szpitala tuż po 37 tygodniu, a co najważniejsze, że ostatnie tygodnie to istny koszmar. Może nie powinnam aż tak wielkiej wagi do tych opinii przywiązywać, w końcu każda ciąża jest inna. A jednak.... Ostatnie dwie noce były dość trudne. Przewracanie z boku na bok staje się coraz trudniejsze, od leżenia pół nocy na lewym boku boli mnie wszystko, a co najgorsze jakoś boli mnie brzuch, jak leżę na prawym boku to drętwieją mi kończyny, leżenie na plecach wykańcza mi kręgosłup. Po takiej nocy nie jestem w stanie przetrwać dnia bez drzemki popołudniu :) Zwłaszcza, jeśli w ciągu dnia coś robię - mimo, że wszystko robię w ślimaczym tempie... Poradzono mi niedawno, żebym planowała sobie aktywności co drugi dzień - jeden dzień działania, jeden dzień leżenia, i to się sprawdza. Ale nie zawsze tak się da. Wczoraj byliśmy na imprezie wieczorem a w ciągu dnia próbowałam sprzedać samochód i przygotowałam jakiś obiad - cały dzień mi to wszystko zajęło! Dziś znów jacyś potencjalni kupcy, zakupy, małe sprzątanie bo przede mną dwa dni w szkole, a jutro wieczorem mamy gości. Już jestem wykończona.... Tęsknię za swoimi możliwościami sprzed ciąży... Przede mną jeszcze przynajmniej 3 miesiące, w tym sesja i możliwe całkiem, że jakieś upały. W pewnym momencie zrezygnuję zupełnie z zakupów czy sprzątania, ale i tak obawiam się swojej niemocy. Ale chyba najbardziej obawiam się, że coś się zepsuje i będę musiała leżeć, nie uda mi się zamknąć sesji w terminie, staram się nawet nie myśleć o tym, że coś mogłoby zagrażać dzieciakom... Chyba beztroski czas ciążowy minął i zaczyna się czas ciążowych trosk... I to są troski o końcówkę ciąży, bo o samym porodzie staram się jeszcze nie myśleć. A tymczasem - zaczynamy 24 tydzień i póki jeszcze jestem w stanie, podziałam troszkę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz