czwartek, 14 marca 2013

duszę się!

Jak już pisałam, pierwsze miesiące ciąży przesiedziałam w domu, a nawet w większości przeleżałam. Po 3 miesiącach takiego zamknięcia, odizolowania od ludzi i świata, moje cztery ściany opatrzyły mi się mocno i zaczęłam czuć nie tylko znudzenie tym stanem rzeczy - zaczęłam się dusić. Problemem moim jednak jest temperament niezbyt energiczny i ogromny wstręt do zimy, a to postawiło mnie w dramatycznej sytuacji "coś bym zrobiła, ale tak bardzo mi się nie chce" ;) Całe szczęście świat sam się mną zajął - znajomi namówili do kilku odwiedzin, rodzice zmusili do wyjazdu na południe, szkoła wymogła wyjścia z domu na całe dnie. Tak minął mi w sumie cały przełom lutego i marca. Myślę, że nawet nie nosząc na brzuchu dwójki dzieci byłabym troszkę zmęczona, a w swoim obecnym stanie wręcz byłam wyczerpana nadmiarem atrakcji. Wczorajszy dzień więc spędziłam w większości w łóżku, pod kołdrą, z książką, komputerem, czasem tv w ramach atrakcji. Snułam się po domu i było mi tak cudownie! Dziś lenistwa dalszy ciąg, ale z małą różnicą - dziś lenistwo aktywne. Słoneczko zagląda wreszcie w okna i dodaje troszkę energii, więc nabrałam chęci na ogarnięcie tych moich czterech ścian i nadrobienie przynajmniej części różnych zaległości, może nawet coś ugotuję... Jest tylko jeden problem - duszę się! I to nie w przenośni - zupełnie realnie, fizycznie, nie mogę oddychać... Dotychczas zdarzało mi się to tylko wieczorami, kiedy brzuch miałam napęczniały od całodziennego picia, jedzenia i czego tam jeszcze - zaczynało mi coś mocno uciskać przeponę i miałam duszności. Dziś jednak czuję to od samego rana, a nawet mam wrażenie, że już w nocy się męczyłam. Na dworze -3 stopnie a ja co chwila staję przy otwartym oknie, żeby się troszkę dotlenić. To nie koniec narzekania - ma wrażenie, że brzuch mi rośnie bardziej, szybciej niż dotychczas, strasznie ciągnie mi boki, skóra jest napięta jakby miała zaraz pęknąć i nie pomaga smarowanie jej co chwilę różnymi kremami. Napięcie czuję wewnątrz, na zewnątrz i w ogóle czuję jakby mnie miało rozerwać na strzępy. Czytam kilka blogów Mam bliźniaków i doszłam do wniosku, że między 22 a 24 tygodniem następuje chyba jakiś gwałtowny skok, nagle brzuchy powiększają się jakoś tak... bardzo bardzo. Moja ulubiona Ola pokazuje tu swoje zdjęcia z tego okresu: KLIK  i rzeczywiście wygląda to trochę przerażająco... ratunku, powietrza! Niech już przyjdzie wiosna, żebym mogła podusić się na jakiejś ławce w parku :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz