niedziela, 26 stycznia 2014

Powrót i 7

Nie było tak strasznie. Okazało się, że w tę stronę Smoki nie musiały się aklimatyzować. Nie spodziewałam się tego, że chyba jednak zapamiętali ten dom, ten spokój, ten rytm życia i wyglądali, jakby było im dobrze znów tu być. Pierwszy dzień Tata był z nami, wziął specjalnie na tę okazję urlopik, ale już następnego dnia byliśmy sami i świetnie sobie poradziliśmy. Chłopaki wcale mnie nie terroryzują, nie chcą siedzieć ciągle na rękach bo mają inne atrakcje - wielki plac zabaw w dużym pokoju albo dwa małe w swoich łóżeczkach. Zaraz po przyjeździe wsadziłam ich na chwilkę do bujaczków i dzięki temu uświadomiłam sobie, jak bardzo urośli przez te 3 tygodnie! Normalnie wszystkie kończyny wystają im na zewnątrz, już nie możemy korzystać z tych wspaniałych sprzętów bo boję się, że wypadną z nich.
Wczoraj zakończyliśmy siódmy miesiąc naszej nowej przygody :) Wygląda, że chłopcy rozwijają się dobrze, w miarę książkowo - nic do przodu ale też żadnych specjalnych opóźnień. Jak posłucham niektórych informacji z okolicy - Zoja w 6. miesiącu stoi, Sebek w 5. zaczął czworakować, Staś w 6. siadał - to czasem się martwię, że moje dzieci takie mało sprytne... ale zaczęliśmy chodzić na wspomnianą rehabilitację i Pani Basia twierdzi, że wszystko z nimi OK, że są bardzo dzielni. A pani Basia jest strasznie fajna :) Co prawda "nakrzyczała" na nas, że sadzamy Tygrysa choć jeszcze nie powinniśmy, ale nie do końca się z nią zgadzam - wydaje mi się, że on jest do tego już mocno gotów, tylko jakoś nie wpadł sam jeszcze na pomysł jak to zrobić. Jak już się go posadzi to pięknie siedzi, sięga daleko po różne zabawki, przewraca się i kombinuje. Leżenie ewidentnie go nudzi a siedzenie niesamowicie bawi i mobilizuje. A zwłaszcza nudzi go leżenie na plecach, które Pani B. pokazała nam jako wyjściową pozycję do siadania. Ale mój syn znalazł sam inny sposób, żeby usiąść i choć nadal potrzebuje mojej asysty to myślę, że to kwestia kilku dni :) Koralik za to bardzo chętnie ćwiczy czworakowanie, choć jestem przekonana, że akurat on bardzo dobrze zna swoje możliwości i niczego nie przyspieszymy - pójdzie własnym rytmem, powoli, każda sprawność będzie mocno i dokładnie wypracowana. W przeciwieństwie do brata, który najchętniej już zacząłby biegać...
Tygrys od wczoraj zaczął znów "mówić" - już trochę obawiałam się tego jego milczenia... Gada jak szalony, oczywiście najwięcej jak jest zdenerwowany i ma pretensje, taki stan ogólnie nakręca go do działania :) To jest takie klasyczne gaworzenie - z bogatą intonacją, mnóstwem głosek, bardzo ciekawe. I dziś rano wreszcie próbował - zupełnie serio! - powtarzać za mną mama i baba :D
Ale ale! Największą rewelacją jest to, że Smoki zaczęły przesypiać całe noce! Mam nadzieję, że to nie jest stan przejściowy. Nie wiem z czym to jest związane - czy po prostu dorośli do tego, czy może to kwestia zmian, które ostatnio wprowadziłam. Tzn. nie jest tak, że wypijają o 22 beton a potem wstają dopiero o 7 rano - muszę wstawać, żeby pomóc zmienić pozycję (Tygrys przewraca się sam na wszystkie boki aż czasem tak zamota się w kocyk, że muszę go uwolnić), podać smoczek, dać pić itd, ale odpuścili ponad godzinne harce o 3 nad ranem, odpuścili kupę o 2 w nocy, wypijają malutko mleczka ok 5 i zaraz idą spać. A zmiany mamy następujące:
- jedzenie - wprowadzam system 5 posiłków o stałych porach, troszkę inaczej niż dotychczas (tu pisałam o jedzenie na 6 )
                        7.30 - kasza
                      11.00 - owoce (pół słoiczka)
                      14.00 - obiadek (pół słoiczka)
                      17.00 - deser (pół słoiczka)
                      19.30 - mleko (180)
                      22.00 - kasza-beton (150)
jak widać na razie mamy tych posiłków sześć, ale myślę, że lada moment podwójna kolacja zamieni się w jedną. Do tego w międzyczasie mleczko (żeby były obowiązkowe 3 porcje dziennie), głównie pomaga nam przy drzemkach, bo chłopcy nadal pięknie zasypiają ssąc mleczko :)
W każdym razie mam wrażenie, że taki system jedzenia dużo bardziej im odpowiada, są ciągle najedzeni, spokojniejsi... Ta zmiana jednak była możliwa dzięki kolejnej zmianie, wymuszonej przez pogodę...
- spacer i drzemki - dotychczas, niezależnie od pogody, dzieciaki były na spacerze po 2,5 godziny dziennie, wcześniej miały przynajmniej jedną drzemkę, ok godzinki. Aktualna pogoda jednak wymusiła na mnie zmianę, - 17 na termometrze to nie są żarty. Wychodzimy teraz o 15 na godzinę, zazwyczaj przerywaną wizytą w jakimś sklepie, żeby trochę się zagrzać. To zmusza nas do dodatkowej drzemki ok południa ale w sumie daje jakieś 2 - 2,5 godziny drzemek w ciągu dnia, a nie 3,5 jak wcześniej. Mimo wszystko jednak chłopcy nie są wieczorem aż tak padnięci jak jeszcze niedawno.
Bardzo cieszą mnie te zmiany, oby były na dłużej, dawno nie byłam tak wyspana ;)
Ale wyspana jestem też dlatego, że Mąż Mój Ukochany uwolnił mnie od całego męskiego towarzystwa -pojechali wszyscy do Babci, drugi dzień już tak bawią tam (z przerwą na sen w domu) i w związku z tym ja się wyspałam, nagotowałam, posprzątałam i wreszcie napisałam poważne podstawy mojej pracy dyplomowej :) Dziś mam w zamiarze przygotowania do kolejnych zajęć i może znów trochę pracy. Taka odmiana, zrobienie CZEGOŚ, to bardzo fajne uczucie, daje mi niezłego kopa a z drugiej strony przypomina, że zostało mi już tylko kilka miesięcy ze Smokami. Powrót do normalnego życia zbliża się wielkimi krokami... aż ciarki czuję na karku - jednocześnie strach i podniecenie na myśl o nowym :)
Tymczasem, borem lasem - czas nauczyć się nowej piosenki! Co by tutaj....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz